Stoję z obszerną walizką w samym centrum Nowego Yorku. Nie mam bladego co ja wyprawiam. Powinnam się chociaż chwilę nad tym zastanowić. Co ja zrobię dzisiaj w nocy? Gdzie będę spać? Jaka ja jestem głupia. Zaczynałam nabierać coraz większego przekonania że powinnam wrócić. Tylko co ja powiem rodzicom? STOP! Przestań! Jeśli teraz tego nie zrobię to nigdy nie nabiorę już odwagi na drugi taki wyczyn. Poczułam jak wszystkie moje mięśnie się spinają. Zacisnęłam dłoń na rączce od walizki i ruszyłam przed siebie pewnym krokiem. W środku cała się trzęsłam, przeklinając siebie samą. Po chwili ręka zaczęła mi sztywnieć od ciągnięcia za sobą bagażu. Zaszłam do parku aby odpocząć. Znalazłam wolną ławkę. Usiadłam na niej. Czułam jak wszystkie moje uczucia chcą się wydostać na zewnątrz, pokazać swoją władzę nade mną. Starałam się z nimi walczyć schować je jak najgłębiej w kącie mojego serca. Niestety udało im się. Ukryłam twarz w dłoniach i po policzkach popłynęły mi łzy. Nienawidzę siebie za tę chwilę słabości. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Błyskawicznie otrzeźwiałam i gwałtownie odwróciłam głowę. Koło mnie usiadł brunet o niebieskich oczach pełnymi zaniepokojenia.
-Przepraszam... ja nie chciałem cię wystraszyć - zaczął się jąkać. Otarłam łzy i spojrzałam na niego. Widać że on bardziej się boi niż ja.
-Nic nie szkodzi - powiedziałam.
-Wiem że to nie moja sprawa ale... no, chciałem zapytać czy wszystko w porządku?
-Tak, jasne, nic mi nie jest - próbowałam bardziej przekonać siebie niż jego. Nie wychodzi mi to najlepiej, nie przekonałam ani siebie ani jego. Spojrzał na mnie.
-Jestem Eric Dylan Sprayberry.
-Melanie Evans, ale możesz mi mówić Mel - oboje się uśmiechnęliśmy.
-Na pewno wszystko w porządku? Może mógłbym jakość pomóc? - upierał się. Im bardziej naciskał tym bardziej czułam jak po woli się rozsypuje. Z każdą chwilą czułam się jak wazon. Wazon z drobnym pęknięciem, które stopniowo się powiększa, powoli cała konstrukcja robi się coraz bardziej niepewna.Po policzkach pociekła nowa porcja łez.
-Hej - chłopak objął mnie ramieniem - co się stało? - nalegał. Czułam że nie mogę już dłużej w sobie dusić tego żalu. Wyjaśniłam mu z grubsza całą historię. Kiedy tylko skończyłam poczułam jak kamień spadł mi z serca. Czułam się lepiej, nie musząc już dusić w sobie swoich emocji. Sprayberry przyjrzał mi się uważnie.
-Mogę ci pomóc - powiedział
-Niby jak?
-Chodź ze mną - poprosił.
-Dopiero co się poznaliśmy skąd mam wiedzieć że nie jesteś jakimś psycholem - chłopak szeroko się uśmiechnął.
-Po prostu mi zaufaj. - zgodziłam się. Mimo to wciąż byłam niespokojna. Nie wiem czy powinnam mu zaufać czy może raczej nie, ale co mam za wyjście? Wstaliśmy z ławki, szliśmy ramie w ramie rozmawiając.
W końcu się zatrzymał. Staliśmy przed wielkim domem. Nie bardzo rozumiałam co tutaj robimy. Zmarszczyłam brwi. Sprayberry to zauważył i tylko się uśmiechnął. Wziął ode mnie walizkę i zaczął iść w kierunku drzwi prowadzących do wnętrza budynku. Zauważył że nie ma mnie przy jego boku i odwrócił się. Zaśmiał się cicho.
-No chodź - ponaglił mnie. Poprawiłam torbę na ramieniu i dołączyłam do niego. Przeszliśmy przez drzwi frontowe. Wnętrze domu okazało się bardzo przytulne. Wystrój domu bardzo przypominał mi mój dom. Sprayberry postawił bagaż i skierował się do pomieszczenia obok. Ruszyłam za nim. Trafiłam do kuchni. Po pomieszczeniu rozchodziły się śmiechy, krzyki, innymi słowy: istny chaos. Przy blacie stała jakaś brunetka Obok niej kręciło się jeszcze trzech chłopaków. Gdy jeden z nich nas zauważył od razu zamilkł, po nim kolejna dwójka.
-Sprayberry znów się spóźniłeś, ale tym razem ci to wybaczam gdyż obiad jeszcze nie jest gotowy - powiedziała nie odwracając się do nas. Niebieskooki odchrząknął. Dziewczyna się odwróciła. Spojrzała na chłopaka później na mnie.
-Moi drodzy to jest Melanie Evans, nasza nowa współlokatorka. - powiedział uroczystym tonem. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Melanie to jest Crystla Reed - wskazał na czarnowłosą dziewczynę- A to Daniel Sharman - brunet z błękitnymi oczami skinął mi głową - Tyler Posey - brunet szeroko się uśmiechnął ukazując urocze dołeczki w policzkach.- No i Dylan O'brien, mój imiennik
-Ej to że jesteś starszy kilka miesięcy nie znaczy że możesz się wymądrzać - brunet z oczami w kolorze mlecznej czekolady pogroził mu łyżką. Sprayberry podszedł do bruneta i szturchnął go w ramię
-Masz racje, ale fakt że to ja znalazłem ten dom chyba daje mi takie prawo, co? - odegrał się. O'brien spojrzał na mnie.
-Mam dla ciebie propozycje - powiedział teatralnym szeptem - weźmiemy ciebie a jego zostawimy samego w lesie - uśmiechnęłam się.
-O'brien! Ja to wszystko słyszę! - obruszyłam się Eric
-Ups, no i nici z naszego planu, ale warto było spróbować - szepnął i puścił do mnie oczko. Wszyscy w kuchni ryknęli gromkim śmiechem. Eric udał obrażonego i podszedł do mnie.
-Pokażę ci twój pokój - powiedział i mrugnął do mnie.
__________________
Heyyy, no i mamy pierwszy rozdział! Mam nadzieję że wam się spodoba. A teraz:
WAŻNE: SZUKAM KOGOŚ KTO WYKONAŁ BY SZABLON DLA BLOGA. JEŻELI ZNACIE KOGOŚ TAKIEGO LUB SAMI BYŚCIE BYLI CHĘTNI PROSZĘ NAPISZCIE DO MNIE W KOMENTARZU LUB NA ASKU: http://ask.fm/martalike1
Niestety nie potrafię wykonywać szablonów, ale twój blog bardzo ciekawie się zaczyna;3 Chodź, pokażę ci twój pokój... Rawr♥
OdpowiedzUsuńPrzykro nie umiem wykonywać szablonów. Super rozdział! Życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuń