Gdy tak szliśmy uświadomiłam sobie jedną rzecz. Złapałam chłopaka za ramie. Odwrócił się w moją stronę.
-Dziękuję - powiedziałam. Eric uśmiechnął się do mnie i objął ramieniem.
-Nie ma za co - szepnął prosto do mojego ucha. Sprayberry poprowadził mnie do jednego z pokoi.
-Oto twoja nowa twierdza.- powiedział otwierając drzwi. Na te słowa tylko się zaśmiałam. Ściany pokój były w odcieniu jasnego błękitu, podwójne łóżko stało pod ścianą, na przeciw niego szafa, lustro i biurko do pracy.
-Jeszcze raz dziękuję, jak tylko znajdę pracę dołożę się do rachunków ile tylko będzie trzeba...
-Spokojnie, nikt cię nie pogania, masz na to czas, a teraz się rozgość - przerwał mi.
-Jeszcze raz dziękuję. - chłopak postawił walizkę przy drzwiach a sam opuścił pomieszczenie. Jedyne co mi pozostało to na spokojnie to wszystko przekalkulować. Rzuciłam się na łóżko i głęboko odetchnęłam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam zaspane oczy. Uświadomiłam sobie że spałam tak półtorej godziny. Znów pukanie.
-Proszę - powiedziałam przecierając oczy ręką. W drzwiach ukazała się Crystal.
-Hej, nie przeszkadzam? - spytała niepewnie.
-Nie, no co ty, wchodź. - weszła do pomieszczenia i usiadła obok mnie. Przyjrzała mi się uważnie.
-Właśnie chłopaki robią kolacje, no wiesz chcą zyskać w twoich oczach - powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. Przewróciłam oczami.
-Nie przesadzaj
-Dziękuję ci
-Za co? - zdziwiłam się.
-Co wieczór to ja ślęczałam przy garach, a dzięki tobie oni ruszyli te tyłki do roboty
-Wydawało mi się że ci pomagają, no wiesz wy wszyscy w kuchni - tym razem to ona przewróciła oczami.
-Tak o ile wyżeranie zawartości lodówki i garnków nazywa się pomocą, to tak., pomagają mi niezmiernie - obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Nagle usłyszałyśmy brzęk tuczonego szkła.
-To nie ja! - krzyknął ktoś z dołu.
-Może lepiej chodźmy do nich bo cały dom nam puszczą z dymem - zaproponowała podczas gdy ktoś znowu coś upuścił.
-No dobra tym razem to! - znowu usłyszałyśmy czyjś głos. Zaśmiałyśmy się słysząc te słowa. Zeszłyśmy po schodach i skierowałyśmy się do kuchni. Wszystko było poprzewracane do góry nogami. Blat kuchenny był zajęty przez przyprawy i produkty spożywcze, lodówka pozostawiona otwarta, Tyler leżał na podłodze prawdopodobnie dlatego że poślizgnął się
na wylanej wodzie, Eric sprzątał potłuczone szkło,Daniel szukał czegoś w szafce, chociaż to bardziej wyglądało jakby w niej siedział. Tylko Dylan siedział wyluzowany przy stole przeglądając jakieś czasopismo. Crystal zamarła w półkroku.
-Co wy wyprawiacie?! - krzyknęła. Chłopaki ucichli, przerwali prace i spojrzeli na dziewczynę. Słychać było tylko skwierczenie szynki na patelni i przyśpieszony oddech Crystal. Położyłam jej dłonie na ramionach w uspokajającym geście.
-Spokojnie, Crystal ty idź usiądź ja im pomogę sprzątać - powiedziałam. Wiedziałam jaka musiała być wykończona tym całym sprzątaniem, gotowaniem, więc postanowiłam ją wyręczyć. Zaprowadziłam ją do salonu i posadziłam na sofie. Wróciłam do chłopaków. Tyler spojrzał na mnie.
-Dzięki, uratowałaś nam życie - powiedział i odetchnął z ulgą.
-Dobra koniec z tym, gadajcie co robicie? - wszyscy spojrzeli na Tylera. Chłopak wziął patelnie i pokazał mi jej zawartość. Na patelni znajdowało się coś spalonego na wiór.
-To miał być omlet - wyjaśnił. Spojrzałam na nich.
-To nawet go nie przypomina. W żadnym calu - uśmiechnęłam się. W tym właśnie momencie wszyscy się rozluźnili. Spojrzałam na zegarek. Było po piątej. Doprowadziliśmy kuchnię do porządku i wyszliśmy do sklepu. Kupiliśmy wszystkie potrzebne produkty i wróciliśmy do domu. Zabraliśmy się do przygotowywania posiłku. Chciałam się zabrać za krojenie kurczaka ale Daniel mnie wyręczył, więc umyłam brokuła i pokroiłam na mniejsze części.
-Mam pytanie - oznajmiłam
-Jakie? - spytał Sprayberry
-Jak ty i O'brien odróżniacie o kogo chodzi? No wiesz jak ktoś zawoła "Dylan" no to prawdopodobniej oboje krzykniecie "Co?", więc... jak? - po raz pierwszy O'brien oderwał wzrok od swojego czasopisma i zwrócił na nas uwagę.
-No wiesz, trzeba przyznać że było parę takich sytuacji, ale w towarzystwie Dylana mówią do mnie O'brien, Dyl, D balls, Dob, Dobs, ale ty może do mnie mówić skarbie - puścił do mnie oczko
-Wolę mówić O'brien - powiedziałam. Chłopak wstał z krzesła i podszedł do mnie. Stanął obok mnie i zaczął mi się przyglądać. Na karku czułam jego oddech. Nie wiem czemu ale moje serce zatrzymało się na chwilę, następnie zaczęło bić jak szalone. Dylan spojrzał na blat.
-A tak właściwie co wy gotujecie? - zainteresował się Dylan.
-Kurczaka z ryżem pilaw i brokułami. - powiedziałam nie przestając kroić brokułów. Poczułam jak O'brien wstrzymał oddech.
-Serio? - spytał.
-Tak, a co?
-No wiesz to moje ulubione danie, to musi być przeznaczenie - powiedział i wrócił na miejsce. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy widniał uśmiech. Dopiero teraz zauważyłam jak on słodko się uśmiecha. Gwałtownie pokręciłam głową. Musiałam przestać myśleć o jego uśmiechu i skupić się na tym aby sobie nie uciąć palca.
Kiedy kolacja była już gotowa zasiedliśmy do stołu. Siedziałam pomiędzy Tylerem,a "skarbem". Crystal kiedy tylko zobaczyła wysprzątaną kuchnię i przygotowaną kuchnie szeroko się uśmiechnęła i uścisnęła wszystkich domowników po kolei. Zaczęliśmy jeść posiłek, śmiejąc się i dużo rozmawiając.
-No dobra, Melanie - zaczął Tyler - może powiesz nam coś o sobie? - uniósł brwi w oczekiwaniu na moją reakcję. Spojrzałam na Erica i prawie niezauważalnie pokręciłam głową. Wciągnęłam powietrze do płuc szykując się na dłuższy monolog.
-No to tak, mam 19 lat, chcę zacząć studia na NYADA, w przyszłości chciałabym być albo aktorką albo piosenkarką, no ale moi rodzice zawsze marzyli abym kontynuowała rodzinną "tradycję" i została "słynną panią prawnik". Nie mogłam tego znieść i po prostu wyprowadziłam się. Z tego można już wywnioskować że moi rodzice nie są zbyt chętni do jakichkolwiek ustępstw. - parsknęłam. Wszyscy przy stole ucichli. Spodziewałam się takiej reakcji.
-No ale teraz muszę się skupić na przesłuchaniu do NYADA i tylko na tym - uśmiechnęłam się.
-Pewnie w to nie uwierzysz ale jestem na drugim roku w NYADA - powiedział O'brien
-Masz rację: nie wierzę - powiedziałam wytrzeszczając oczy. Chłopak tylko się uśmiechnął. Oparł się wygodnie na krześle i zaczął mówić:
-Jeżeli chcesz mogę ci pomóc w przesłuchaniu, powiedzieć na kogo powinnaś uważać i takie tam. - powiedział.
-No dobra, każda pomoc się przyda - uśmiechnęłam się. - Dosyć o mnie teraz wy: jakie macie plany na przyszłość? - wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, chwalić się swoimi osiągnięciami w nauce itp.
-Dobra! Stop! - krzyknął Daniel. Wszyscy ucichli - Każdy po kolei. Kolejność wyznaczona alfabetycznie według pierwszej litery imienia - powiedział. Crystal szeroko się uśmiechnęła.
-Więc... jestem na drugim roku dziennikarstwa, w przyszłości chciałabym zostać redaktor naczelną jakiegoś wystrzałowego magazynu, całkiem nieźle mi idzie na drugim roku, obawiam się trzeciego, podobno jest to coś okropnego, ale wolę się o tym przekonać na własnej skórze. - powiedział ożywionym tonem. Najwidoczniej musi to bardzo kochać, skoro mówi o tym z pasją. Daniel wyprostował się na krześle.
-Mogę tylko powiedzieć że ja również jestem na drugim roku dziennikarstwa. Chodzimy z Crystal na te same wykłady i w paru detalach jestem od niej lepszym dziennikarzem... - powiedział Dylan
-Chciałbyś! - wykrzyknęła Crystal.
-W przyszłości chciałbym po prostu robić to co kocham - zakończył. Wszyscy zamilkli.
-No co? - zdziwił się. Dylan wyciągnął rękę i poklepał Daniela po ramieniu.
-Nic, zupełnie nic. Jak już wiesz jestem na drugim roku NYADA i muszę przyznać że jestem świetny, nie to żebym się przechwalał, chciałbym zostać aktorem . Tylko tyle - wzruszył ramionami. Eric spojrzał na mnie.
-No więc... ja studiuję prawo - parsknęłam śmiechem jak to usłyszałam - ironia losu, prawda? Więc, chciałbym być prawnikiem - zakończył. Nadszedł czas na Tylera.
-Tak samo jak ty Melanie chciałbym studiować w NYADA. Tylko że ja chciałbym być reżyserem. Po prostu to uwielbiam. - wyznał. Przynajmniej nie jestem osamotniona w tej sytuacji. Wszyscy się boimy. Boimy się przyszłości, nikt nie powiedział tego otwarcie, ale my wiemy że nie jest łatwo młodym o znalezienie posady prosto z marzeń. Kiedy kończymy studia, zaczynamy życie w ciągłym strachu. W strachu przed porażką, co jeśli te nasze teraźniejsze "w przyszłości będę..." będzie czymś zupełnie innym? Ta myśl ciągle zaprząta moją głowę.
-Melanie, jutro idziemy na imprezę, a ty idziesz z nami obowiązkowo. Trochę się rozerwiemy i choć na chwilę zapomnimy o tym cholernym liście i użalaniu się nad sobą "przyjęli mnie, czy nie?" - powiedział Tyler.
-O niczym innym nie marzę - powiedziałam
__________
Mamy rozdział drugi!!! Co o nim sądzicie? Napiszcie swoje opinie w komentarzu!
wtorek, 10 lutego 2015
piątek, 6 lutego 2015
01. Pokażę ci twój pokój
Stoję z obszerną walizką w samym centrum Nowego Yorku. Nie mam bladego co ja wyprawiam. Powinnam się chociaż chwilę nad tym zastanowić. Co ja zrobię dzisiaj w nocy? Gdzie będę spać? Jaka ja jestem głupia. Zaczynałam nabierać coraz większego przekonania że powinnam wrócić. Tylko co ja powiem rodzicom? STOP! Przestań! Jeśli teraz tego nie zrobię to nigdy nie nabiorę już odwagi na drugi taki wyczyn. Poczułam jak wszystkie moje mięśnie się spinają. Zacisnęłam dłoń na rączce od walizki i ruszyłam przed siebie pewnym krokiem. W środku cała się trzęsłam, przeklinając siebie samą. Po chwili ręka zaczęła mi sztywnieć od ciągnięcia za sobą bagażu. Zaszłam do parku aby odpocząć. Znalazłam wolną ławkę. Usiadłam na niej. Czułam jak wszystkie moje uczucia chcą się wydostać na zewnątrz, pokazać swoją władzę nade mną. Starałam się z nimi walczyć schować je jak najgłębiej w kącie mojego serca. Niestety udało im się. Ukryłam twarz w dłoniach i po policzkach popłynęły mi łzy. Nienawidzę siebie za tę chwilę słabości. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Błyskawicznie otrzeźwiałam i gwałtownie odwróciłam głowę. Koło mnie usiadł brunet o niebieskich oczach pełnymi zaniepokojenia.
-Przepraszam... ja nie chciałem cię wystraszyć - zaczął się jąkać. Otarłam łzy i spojrzałam na niego. Widać że on bardziej się boi niż ja.
-Nic nie szkodzi - powiedziałam.
-Wiem że to nie moja sprawa ale... no, chciałem zapytać czy wszystko w porządku?
-Tak, jasne, nic mi nie jest - próbowałam bardziej przekonać siebie niż jego. Nie wychodzi mi to najlepiej, nie przekonałam ani siebie ani jego. Spojrzał na mnie.
-Jestem Eric Dylan Sprayberry.
-Melanie Evans, ale możesz mi mówić Mel - oboje się uśmiechnęliśmy.
-Na pewno wszystko w porządku? Może mógłbym jakość pomóc? - upierał się. Im bardziej naciskał tym bardziej czułam jak po woli się rozsypuje. Z każdą chwilą czułam się jak wazon. Wazon z drobnym pęknięciem, które stopniowo się powiększa, powoli cała konstrukcja robi się coraz bardziej niepewna.Po policzkach pociekła nowa porcja łez.
-Hej - chłopak objął mnie ramieniem - co się stało? - nalegał. Czułam że nie mogę już dłużej w sobie dusić tego żalu. Wyjaśniłam mu z grubsza całą historię. Kiedy tylko skończyłam poczułam jak kamień spadł mi z serca. Czułam się lepiej, nie musząc już dusić w sobie swoich emocji. Sprayberry przyjrzał mi się uważnie.
-Mogę ci pomóc - powiedział
-Niby jak?
-Chodź ze mną - poprosił.
-Dopiero co się poznaliśmy skąd mam wiedzieć że nie jesteś jakimś psycholem - chłopak szeroko się uśmiechnął.
-Po prostu mi zaufaj. - zgodziłam się. Mimo to wciąż byłam niespokojna. Nie wiem czy powinnam mu zaufać czy może raczej nie, ale co mam za wyjście? Wstaliśmy z ławki, szliśmy ramie w ramie rozmawiając.
W końcu się zatrzymał. Staliśmy przed wielkim domem. Nie bardzo rozumiałam co tutaj robimy. Zmarszczyłam brwi. Sprayberry to zauważył i tylko się uśmiechnął. Wziął ode mnie walizkę i zaczął iść w kierunku drzwi prowadzących do wnętrza budynku. Zauważył że nie ma mnie przy jego boku i odwrócił się. Zaśmiał się cicho.
-No chodź - ponaglił mnie. Poprawiłam torbę na ramieniu i dołączyłam do niego. Przeszliśmy przez drzwi frontowe. Wnętrze domu okazało się bardzo przytulne. Wystrój domu bardzo przypominał mi mój dom. Sprayberry postawił bagaż i skierował się do pomieszczenia obok. Ruszyłam za nim. Trafiłam do kuchni. Po pomieszczeniu rozchodziły się śmiechy, krzyki, innymi słowy: istny chaos. Przy blacie stała jakaś brunetka Obok niej kręciło się jeszcze trzech chłopaków. Gdy jeden z nich nas zauważył od razu zamilkł, po nim kolejna dwójka.
-Sprayberry znów się spóźniłeś, ale tym razem ci to wybaczam gdyż obiad jeszcze nie jest gotowy - powiedziała nie odwracając się do nas. Niebieskooki odchrząknął. Dziewczyna się odwróciła. Spojrzała na chłopaka później na mnie.
-Moi drodzy to jest Melanie Evans, nasza nowa współlokatorka. - powiedział uroczystym tonem. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Melanie to jest Crystla Reed - wskazał na czarnowłosą dziewczynę- A to Daniel Sharman - brunet z błękitnymi oczami skinął mi głową - Tyler Posey - brunet szeroko się uśmiechnął ukazując urocze dołeczki w policzkach.- No i Dylan O'brien, mój imiennik
-Ej to że jesteś starszy kilka miesięcy nie znaczy że możesz się wymądrzać - brunet z oczami w kolorze mlecznej czekolady pogroził mu łyżką. Sprayberry podszedł do bruneta i szturchnął go w ramię
-Masz racje, ale fakt że to ja znalazłem ten dom chyba daje mi takie prawo, co? - odegrał się. O'brien spojrzał na mnie.
-Mam dla ciebie propozycje - powiedział teatralnym szeptem - weźmiemy ciebie a jego zostawimy samego w lesie - uśmiechnęłam się.
-O'brien! Ja to wszystko słyszę! - obruszyłam się Eric
-Ups, no i nici z naszego planu, ale warto było spróbować - szepnął i puścił do mnie oczko. Wszyscy w kuchni ryknęli gromkim śmiechem. Eric udał obrażonego i podszedł do mnie.
-Pokażę ci twój pokój - powiedział i mrugnął do mnie.
__________________
Heyyy, no i mamy pierwszy rozdział! Mam nadzieję że wam się spodoba. A teraz:
WAŻNE: SZUKAM KOGOŚ KTO WYKONAŁ BY SZABLON DLA BLOGA. JEŻELI ZNACIE KOGOŚ TAKIEGO LUB SAMI BYŚCIE BYLI CHĘTNI PROSZĘ NAPISZCIE DO MNIE W KOMENTARZU LUB NA ASKU: http://ask.fm/martalike1
-Przepraszam... ja nie chciałem cię wystraszyć - zaczął się jąkać. Otarłam łzy i spojrzałam na niego. Widać że on bardziej się boi niż ja.
-Nic nie szkodzi - powiedziałam.
-Wiem że to nie moja sprawa ale... no, chciałem zapytać czy wszystko w porządku?
-Tak, jasne, nic mi nie jest - próbowałam bardziej przekonać siebie niż jego. Nie wychodzi mi to najlepiej, nie przekonałam ani siebie ani jego. Spojrzał na mnie.
-Jestem Eric Dylan Sprayberry.
-Melanie Evans, ale możesz mi mówić Mel - oboje się uśmiechnęliśmy.
-Na pewno wszystko w porządku? Może mógłbym jakość pomóc? - upierał się. Im bardziej naciskał tym bardziej czułam jak po woli się rozsypuje. Z każdą chwilą czułam się jak wazon. Wazon z drobnym pęknięciem, które stopniowo się powiększa, powoli cała konstrukcja robi się coraz bardziej niepewna.Po policzkach pociekła nowa porcja łez.
-Hej - chłopak objął mnie ramieniem - co się stało? - nalegał. Czułam że nie mogę już dłużej w sobie dusić tego żalu. Wyjaśniłam mu z grubsza całą historię. Kiedy tylko skończyłam poczułam jak kamień spadł mi z serca. Czułam się lepiej, nie musząc już dusić w sobie swoich emocji. Sprayberry przyjrzał mi się uważnie.
-Mogę ci pomóc - powiedział
-Niby jak?
-Chodź ze mną - poprosił.
-Dopiero co się poznaliśmy skąd mam wiedzieć że nie jesteś jakimś psycholem - chłopak szeroko się uśmiechnął.
-Po prostu mi zaufaj. - zgodziłam się. Mimo to wciąż byłam niespokojna. Nie wiem czy powinnam mu zaufać czy może raczej nie, ale co mam za wyjście? Wstaliśmy z ławki, szliśmy ramie w ramie rozmawiając.
W końcu się zatrzymał. Staliśmy przed wielkim domem. Nie bardzo rozumiałam co tutaj robimy. Zmarszczyłam brwi. Sprayberry to zauważył i tylko się uśmiechnął. Wziął ode mnie walizkę i zaczął iść w kierunku drzwi prowadzących do wnętrza budynku. Zauważył że nie ma mnie przy jego boku i odwrócił się. Zaśmiał się cicho.
-No chodź - ponaglił mnie. Poprawiłam torbę na ramieniu i dołączyłam do niego. Przeszliśmy przez drzwi frontowe. Wnętrze domu okazało się bardzo przytulne. Wystrój domu bardzo przypominał mi mój dom. Sprayberry postawił bagaż i skierował się do pomieszczenia obok. Ruszyłam za nim. Trafiłam do kuchni. Po pomieszczeniu rozchodziły się śmiechy, krzyki, innymi słowy: istny chaos. Przy blacie stała jakaś brunetka Obok niej kręciło się jeszcze trzech chłopaków. Gdy jeden z nich nas zauważył od razu zamilkł, po nim kolejna dwójka.
-Sprayberry znów się spóźniłeś, ale tym razem ci to wybaczam gdyż obiad jeszcze nie jest gotowy - powiedziała nie odwracając się do nas. Niebieskooki odchrząknął. Dziewczyna się odwróciła. Spojrzała na chłopaka później na mnie.
-Moi drodzy to jest Melanie Evans, nasza nowa współlokatorka. - powiedział uroczystym tonem. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Melanie to jest Crystla Reed - wskazał na czarnowłosą dziewczynę- A to Daniel Sharman - brunet z błękitnymi oczami skinął mi głową - Tyler Posey - brunet szeroko się uśmiechnął ukazując urocze dołeczki w policzkach.- No i Dylan O'brien, mój imiennik
-Ej to że jesteś starszy kilka miesięcy nie znaczy że możesz się wymądrzać - brunet z oczami w kolorze mlecznej czekolady pogroził mu łyżką. Sprayberry podszedł do bruneta i szturchnął go w ramię
-Masz racje, ale fakt że to ja znalazłem ten dom chyba daje mi takie prawo, co? - odegrał się. O'brien spojrzał na mnie.
-Mam dla ciebie propozycje - powiedział teatralnym szeptem - weźmiemy ciebie a jego zostawimy samego w lesie - uśmiechnęłam się.
-O'brien! Ja to wszystko słyszę! - obruszyłam się Eric
-Ups, no i nici z naszego planu, ale warto było spróbować - szepnął i puścił do mnie oczko. Wszyscy w kuchni ryknęli gromkim śmiechem. Eric udał obrażonego i podszedł do mnie.
-Pokażę ci twój pokój - powiedział i mrugnął do mnie.
__________________
Heyyy, no i mamy pierwszy rozdział! Mam nadzieję że wam się spodoba. A teraz:
WAŻNE: SZUKAM KOGOŚ KTO WYKONAŁ BY SZABLON DLA BLOGA. JEŻELI ZNACIE KOGOŚ TAKIEGO LUB SAMI BYŚCIE BYLI CHĘTNI PROSZĘ NAPISZCIE DO MNIE W KOMENTARZU LUB NA ASKU: http://ask.fm/martalike1
Prolog
Musiałam odejść.
Moi rodzice nigdy nie chcieli abym poszła na jakiekolwiek inne studia niż prawnicze, a ja po prostu kocham śpiewać jak i być aktorką. Uświadomiłam to sobie w ostatniej klasie liceum. Wystawialiśmy Romeo i Julie, grałam Julie, po występie zebrałam kilka pochlebnych komentarzy na temat mojej gry aktorskiej. Kiedy się nad tym zastanowiłam uświadomiłam sobie jak bardzo to kocham. No ale rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Ich marzeniem było to abym skończyła na sali sądowej. Oczywiście nie w roli oskarżonej, tylko pani adwokat.
Może się to wydawać idealną perspektywą na przyszłość.
Ale nie dla mnie. Kocham śpiewać, grać. Nie mogłam wytrzymać tego ciągłego napięcia w domu.Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i odeszłam.
Teraz przynajmniej będę mogła robić to co kocham.
Znajdę pracę, wynajmę mieszkanie i będę studiować w NYADA. No, mam przynajmniej taką nadzieję. Przesłuchanie jest za dwa dni, dam z siebie wszystko, nie zmarnuje tej życiowej szansy.
Moi rodzice nigdy nie chcieli abym poszła na jakiekolwiek inne studia niż prawnicze, a ja po prostu kocham śpiewać jak i być aktorką. Uświadomiłam to sobie w ostatniej klasie liceum. Wystawialiśmy Romeo i Julie, grałam Julie, po występie zebrałam kilka pochlebnych komentarzy na temat mojej gry aktorskiej. Kiedy się nad tym zastanowiłam uświadomiłam sobie jak bardzo to kocham. No ale rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Ich marzeniem było to abym skończyła na sali sądowej. Oczywiście nie w roli oskarżonej, tylko pani adwokat.
Może się to wydawać idealną perspektywą na przyszłość.
Ale nie dla mnie. Kocham śpiewać, grać. Nie mogłam wytrzymać tego ciągłego napięcia w domu.Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i odeszłam.
Teraz przynajmniej będę mogła robić to co kocham.
Znajdę pracę, wynajmę mieszkanie i będę studiować w NYADA. No, mam przynajmniej taką nadzieję. Przesłuchanie jest za dwa dni, dam z siebie wszystko, nie zmarnuje tej życiowej szansy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)